sobota, 12 listopada 2011

Dokończenie historii mojego wypadku rowerowego

Już minęło ponad 7 tygodni od mojego wypadku na rowerze. Pisałem o nim tutaj. Czas na dokończenie medycznych historii ;)


Taki ładny gips i szynę mi założyli jak widać na zdjęciach. Musiałem chodzić co tydzień do szpitala na przemywanie i oczyszczanie ran. Było też gdzieś po drodze zdjęcie szwów. Dlaczego tam jeszcze bandaż wpakowali? Ponieważ musieli wyciąć w gipsie kilka dziur, żeby móc się dostać do ran i drutów, i bandaż po prostu trzymał "klapki do otwierania" na miejscu ;)


Pisałem w pierwszym wypadkowym poście o bólach w klatce. To był mały hardcore. Zaczęły się po wyjściu ze szpitala. I z dnia na dzień było coraz gorzej, zamiast coraz lepiej. Bolało mnie na maxa w okolicach serca, czasem cała lewa strona klatki. Ból był na maxa paraliżujący, nie mogłem się ruszyć w ogóle. Najbardziej był odczuwalny jak leżałem i próbowałem wstać. Musiałem jakieś robić wygibasy straszne, przekręcać się na bok i wić jak wąż, żeby wstać bez bólu. Tak więc zaczęły się następne medyczne przygody.

Prześwietlenie klatki wykazało, że nie mam połamanych żeber. Okazało się, że mam ponadrywane mięśnie i łączenia między kośćmi, i stąd te bóle. Dostałem następna dawkę prochów, jakieś znieczulacze i przede wszystkim leki zapobiegające zapaleniom wewnętrznym. Jak by coś się zaczęło paprać w środku nie było by fajnie ;)

Leki bardzo pomogły, z dnia na dzień odczuwałem znaczną poprawę, aż klatkowe bóle zniknęły zupełnie. :)


Nareszcie, po 6 tygodniach noszenia, zdjęto mi gips. Usunięto też druty. Były one w samym środku kości i trzymały je, aby się nie przesunęły podczas zrastania. Wyjęcie metalu to chwila i nic nie bolało. Ale były długie skubane, trochę byłem zdziwiony, że coś takiego mi wpakowali do środka. ;)

Wszystko mi się ładnie zrosło. Ręka była znacznie chudsza niż wcześniej, i trochę zniekształcona. W momencie, gdy piszę tego posta, jest już 1,5 tygodnia od zdjęcia gipsu. Ręka nabrała normalnych kształtów. Nadgarstek działa gdzieś w 40%, najmniejszy palec gdzieś w 15%. Chodzi o to, że są sztywne i nie umiem nimi ruszać. Ale z dnia na dzień jest coraz lepiej, poprawę widać w oczach :)

Lekarz powiedział, że za miesiąc mogę wsiadać na rower :) A za 2 miesiące mogę skakać na bajku :D Już się nie mogę doczekać. Będę nawet jeźdżił w śniegu, pomimo że nie cierpię zimna. Mam takie ciśnienie na rower, że szkoda gadać haha :)

Tak więc wszystko się skończyło dobrze. Twarz też się już zagoiła. :)

Na koniec jeszcze 2 zdjęcia, które znalazłem, z dnia wypadku. Na jednym widać, jak ręka zaczyna puchnąć, a na drugim założone szwy. Lekarze się śmiali, że robię dokumentację wszystkiego ;) Ja tam lubię takie pamiątki :) W końcu nie codziennie człowieka coś takiego spotyka. Na szczęście! :)

To wszystko w rozwinięciu posta, co by nie było drastycznych i krwawych zdjęć na stronie głównej ;)

P.S. Ah, zapomniałem o dużo ciekawszej sprawie ;) Od jakiegoś czasu kombinowałem z wyglądem bloga, ciągle robiłem jakieś drobne zmiany. Aż w końcu mnie tchnęło i przysiadłem na dłużej w Photoshopie i wyczarowałem taki nowy top. Wydaje mi się, że całkiem fajnie i klimatycznie to wyszło. Parę też drobnych kosmetycznych zmian zaszło w reszcie bloga. Obecna forma bardzo mi odpowiada, zobaczymy, jak długo będzie mi się to podobać ;)




5 komentarzy:

  1. Nowy wyglad duzo lepszy.
    Ladna lapka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czesc. I ja złamałam lewą rękę na rowerze. W nadgarstku. I mam nadal (minęło pół roku ) problem ze sztywnym nadgarstkiem. Jak Ty go rozgimnastykowałeś?!. Jakie cwiczenia zlecił Ci lekarz? Pozdrawiam. Rena

    OdpowiedzUsuń
  3. Lekarz generalnie stwierdził, że "samo się rozrusza"... Prosiłem o skierowanie na rehabilitację, a on stwierdził, że nie będzie potrzebna... Nie pierwszy raz się połamałem, więc sam sobie robiłem rehabilitację opartą na informacjach od znajomych, którzy się też łamali nieraz, i internecie.

    A więc tak, "wkręcanie żarówek", czyli kręcisz nadgarstkami.
    Zginanie wyprostowanej dłoni, po kolei, w 4 strony - przód, tył, i na boki.

    Do tego miałem taką piłeczkę do ugniatania, ale to na palce bardziej.

    Parę razy dziennie, po 5-10 minut. Do granicy bólu, nie może Cię boleć jakoś mocno, bo się można uszkodzić.

    A później, w sumie dopiero niedawno, z miesiąc chcę to pociągnąć, zacząłem taki typowy babski fitness ;) Tam są takie lajtowe zestawy ćwiczeń, które doprowadzają całe ciało do porządku, a przy okazji nadgarstek też już mocniej ćwiczy. Ale to dopiero jak już będzie prawie zdrowy zalecam

    Dziś wsiadłem na rower pierwszy raz, i trochę jeszcze boli w niektórych pozycjach, ale jest to takie bardziej "czucie" niż ból, więc na dobre to wyjdzie mam nadzieję.

    Życzę powodzenia z kurowaniem Twojego nadgarstka!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki. To więcej informacji na temat rehabilitacji od tych otrzymanych od lekarza ...Pozdrawiam z Małopolski - z Muszyny, gdzie tras rowerowych pod dostatkiem ;). Rena

    OdpowiedzUsuń
  5. Spoko :)
    Tak to jest z lekarzami, trzeba z nich wyciągać informacje niemal na siłę ;)
    Życzę szybkiego powrotu na rower :)
    I zazdroszczę fajnych terenów do jazdy ;)

    OdpowiedzUsuń

Jak by co, to tu jest regulamin komentarzy.

Zobacz też inne ciekawe i popularne artykuły rowerowe!